Przejdź do treści
Strona główna » Blog psychologiczny » Serotonina a depresja

Serotonina a depresja

laboratorium. Naukowiec lub diagnosta sprawdza próbkę krwi. Widoczne są przeróżne przyrządy i maszyny laboratoryjne.

Tydzień temu było bardzo głośno o artykule na pewnej platformie informacyjnej. Dziennikarka napisała tekst o najnowszym artykule naukowym dotyczącym związku serotoniny z depresją. Nie byłoby w tym niczego niewłaściwego i zaskakującego gdyby nie nagłówek i ogólna konkluzja, że antydepresanty to placebo.

Sprawą tą zainteresowało się Polskie Towarzystwo Psychiatryczne i Polskie Towarzystwo Mediów Medycznych. W rezultacie portal obiecał zająć się tą sprawą ponownie konsultując to ze specjalistami. Stary wpis zniknął, ale w jego miejsce pojawił się inny, w moim odczuciu wcale nie bardziej rzetelny. W sieci nadal sprawa ta wywołuje burzę.

Postaram się więc wyjaśnić, o co chodzi w tym artykule naukowym, który był początkiem całej afery.

Dokładnie publikacja naukowa nazwana została: “The serotonin theory of depression: a systematic umbrella
review of the evidence”
. Co po polsku oznacza: “Teoria serotoninowa depresji: parasolowy przegląd badań.” Parasolowy przegląd oznacza, że do opracowania tego naukowego artykułu wzięto inne szerokie artykuły na ten temat – przeglądy badań i metaanalizy. Jeśli artykuł taki jest rzetelnie przeprowadzony (a do tego artykułu mam duże wątpliwości…), to jest on bardzo wiarygodnym źródłem danych w nauce. Spójrz jeszcze raz na tytuł artykułu. Można sądzić, że przedmiotem tego opracowania jest serotonina i depresja, a nie antydepresanty, jak twierdzą media. I rzeczywiście tak jest. Focus jest na związek serotoniny i depresji, a leki stanowią tam wzmiankę, raczej podkreślenie potrzeby dalszych badań.

Pytanie zasadnicze brzmi, gdzie w ciele człowieka znajduje się serotonina. Według przeglądu naukowego można ją znaleźć w krwi, osoczu, moczu i płynie mózgowo-rdzeniowym. Ale nie jest to “czysta” serotonina lecz produkt metabolizmu serotoniny, czyli bardzo kolokwialnie mówiąc “przetrawiona” przez organizm serotonina. Ile więc możemy powiedzieć o serotoninie, badając to, co tak naprawdę z niej pozostało?

Badanie serotoniny w moczu i krwi

To, że nie mamy moczu w mózgu, łatwo zrozumieć. To, że serotonina w krwi czy osoczu to nie to samo co w układzie nerwowym/mózgu, to już trudniejsza do wytłumaczenia sprawa. Krew krąży po całym ciele. Nie wiemy więc z całą pewnością, co się dzieje z tą serotoniną i jej metabolitami po drodze. Może być przekazywana w różne miejsca, nie wiadomo. Co do samego mózgu to jest to tak ważny organ, że zabezpieczony jest dodatkowymi barierami, których nie można ot tak przekroczyć. Nazywamy to barierą-krew mózg. Co prawda neuroprzekaźniki są w stanie przenikać przez tę barierę. Ale czy wiemy w jakiej ilości?

Skoro we krwi i osoczu są głównie matabolity serotoniny i serotonina we krwi to nie bezpośrednie przełożenie na układ nerwowy, to nie ma sensu wykonywać badania z krwi na poziom serotoniny. To stało się ostatnio popularne. Lekarze jednak tego nie zalecają, bo nie mówi to nic szczególnego. Nie odpowie na pytanie “czy jak mam niski poziom we krwi, to znaczy, że to depresja?”. Czemu? czytaj dalej.

Badanie serotoniny w płynie mózgowo rdzeniowym

Najbardziej obiektywne byłoby zbadanie płynu mózgowo-rdzeniowego. Jest to płyn, który ma najbliższy kontakt z układem nerwowym, więc powiedziałby nam więcej niż mocz czy krwioobieg. Ale jest jeden poważny problem. Badanie go w celu naukowym jest nieetyczne. Nie można sobie ot tak grzebać w czyimś układzie nerwowym. Pobranie takiego płynu od ludzi jest inwazyjne, może przynieść powikłania. Robi się to, kiedy naprawdę to konieczne np. w leczeniu i diagnozie chorób neurodegeneracyjnych.

Co więc wyszło badaczom z tego podsumowania badań? W skrócie: nie ma związku między depresją a ilością serotoniny lub jej metabolitów w osoczu.

Układ nerwowy człowieka jest mocno skomplikowany. Przykładem jest to, że dotychczas odkryto 14 różnych rodzajów receptorów dla serotoniny. Receptor to miejsce w komórce nerwowej, do którego przyłącza się neuroprzekaźnik (taki jak np. serotonina). Komórki nerwowe tak jakby “rozmawiają ze sobą” właśnie za pomocą neuroprzekaźników. Komórka, która mówi wysyła neuroprzekaźnik tak, jak papierowy liścik. Liścik ten musi trafić w ręce (receptor) tej komórki, która miała to odczytać. Liściki są generalnie dwóch rodzajów. Z napisem “pobudź się” albo “uspokój się”. W ten sposób regulowany jest układ nerwowy.

Autoreceptory i wychwyt zwrotny serotoniny

Dotychczas skupiano się na jednym rodzaju receptorów serotoniny. On właśnie został wzięty pod uwagę w tym przeglądzie, bo inne badania nie są na tyle rozwinięte, by wyciągać z nich jakieś wnioski. Trzeba czasu. Ten receptor to tak naprawdę autoreceptor. To tak jakbym ja prawą ręką wysyłała komuś karteczkę, a lewą ręką ją zabierała z powrotem.

Postawiono hipotezę, że te autoreceptory są zbyt aktywne u osób z depresją. To logiczne, bo moja serotonina ma trafiać do ręki innej komórki, a ja tu się rozmyślam i ciągle przechwytuję tę serotoninę lewą ręką. Moja lewa ręka może być nadgorliwa. Przebadano to. Okazało się, że nie ma różnicy w budowie auroteceptorów między chorymi na depresję a grupą kontrolną.

Co więcej, zdaniem badaczy w jednej z metaanaliz wyszło, że u osób z depresją autoreceptory są nawet mniej aktywne. W mojej metaforze oznaczałoby, że ta lewa ręka wcale tych liścików jednak nie podbiera tak często jakbyśmy ją podejrzewali. Ale autorzy badania z jakiegoś powodu nie przytoczyli informacji o tym, że aktywność autoreceptorów zależy od miejsca w mózgu, w którym się one znajdują. A tu niespodzianka, bo według oryginalnej metaanalizy w zakręcie przyhipokampowym ta aktywność jest większa (o 23%). Ta struktura odpowiada za przetwarzanie informacji o kontekście, szczegółach i znaczeniu jakiejś sytuacji, która się wydarzyła w życiu człowieka. W śródmózgowiu/moście aktywność autoreceptorów jest rzeczywiście mniejsza o 17%. Ta część mózgu odpowiada za typowo fizyczne aspekty naszego funkcjonowania, m.in. oddychanie, połykanie, sen, poruszanie się, odbieranie bodźców, mimika i postawa. W innej metaanalizie wyszło, że w hipokampie, korze mezoskroniowej, przedniej korze obręczy, korze potylicznej, jądrze szwu i korze wyspowej autoreceptory są mniej aktywne.

W badaniach wziętych pod uwagę w tym przeglądzie brali udział ludzie, którzy przyjmują antydepresanty. Budzi pewne wątpliwości porównanie ludzi bez objawów depresji (w domyśle zdrowych, bez diagnozy) z osobami, które prawdopodobnie nie mają już objawów (w domyśle z diagnozą, ale leczeni).

W moim odczuciu nie jest to dowód na to, że leki antydepresyjne to placebo. Nie udowadnia to też jednoznacznie, że są skuteczne. Można byłoby to sprawdzić przeprowadzając badanie na trzech grupach: zdrowych bez diagnozy, chorych na depresję leczących się antydepresantami i chorych nie przyjmujących leków. Ale to nieetyczne. Nie można nakłaniać ludzi do tego, by się nie leczyli. A takich osób, które nie przyjmują świadomie leków i nie chcą ich przyjmować, a przyjdą poddać się badaniom naukowym raczej jest niewiele.

Istnieje pewne białko (SERT), które wiąże serotoninę, by ją przenosić z jednego miejsca na drugie. Jest trochę, jak kurier noszący paczki. Ale taki chytry kurier, który przechwytuje paczki, nie dostarcza ich, bo nie chce wchodzić na 10. piętro, więc zwraca nadawcy. Nie do końca udało się cokolwiek wywnioskować, bo badanie również wykonane było na ludziach, którzy przyjmują leki. Na ten moment wiemy, że siła wiązania serotoniny z tym białkiem jest różna w różnych częściach mózgu człowieka. Badania na zwierzętach pokazują, że są różne warianty tego białka i podanie antydepresantów może zmniejszyć jego aktywność. Dlaczego i jak to wpływa na psychikę? Tego jeszcze dobrze nie wiemy.

Tryptofan to składnik naszego jedzenia, z którego nasz organizm wytwarza serotoninę. Nie jesteśmy w stanie dostarczyć organizmowi serotoniny z zewnątrz. Leki psychotropowe nie są serotoniną lecz substancjami, które prawdopodobnie w jakiś sposób sprawiają, że serotonina już wyprodukowana w organizmie, jest używana tak, jak powinna.

Badacze do wpływu tryptofanu na nastrój podeszli przewrotnie. Zadziałali tak, by zmniejszyć ilość tryptofanu dietetycznie i chemicznie. Stosowanie środków chemicznych ma swoje ryzyko dla organizmu. Jedno zbadamy, ale możemy zaburzyć coś innego. Nie odkryto szczególnych powiązań między manipulacją poziomem tryptofanu a zmianą w nastroju. Niewielki efekt zauważono tylko u tych osób, które mają rodzinne obciążenie depresją i u tych co przyjmują leki antydepresyjne. Choć inne badanie nie potwierdziło tego wyniku. Można przypuszczać, że ci, co mają predyspozycję do depresji, zareagowali na obniżenie dostępności tryptofanu nieznacznym obniżeniem nastroju. Ale to tylko przypuszczenie, bo badanie to wykonano na stosunkowo małej liczbie ochotników, więc nie można też wyciągać z tego szerokich wniosków.

Geny w ludzkim organizmie, mówiąc obrazowo, istnieją po to, by tworzyć przeróżne białka, z których się składamy. Jakiś czas temu odkryto związek między krótką wersją genu kodującego białko SERT a depresją. W tytułowym badaniu przytoczone są jednak dodatkowe analizy, które mówią, że takiego związku nie ma. Dane są niejednoznaczne.

Jeśli by przyjąć, że wersja tego genu nie ma znaczenia dla depresji, pojawia się pytanie: dlaczego w takim razie człowiek różni się wersją tego genu? Na co ten polimorfizm (czyli różnica w budowie genu) wpływa? Tego nie wiadomo. Sprawdzono, że nie ma też znaczenia dla interakcji między depresją a stresem.

Warto w tym miejscu zaznaczyć, że sprawdzono w ten sposób wyłącznie jeden gen. W ludzkim DNA jest ich zdecydowanie więcej. Dotychczas udało się co nieco ustalić. Pisałam o tym we wpisie Dlaczego choruję na depresję? Czynniki biologiczne cz. 1 GENETYKA

To dobrze, że powstało takie opracowanie. Można się nad nim pochylić i zweryfikować swoje myślenie. Ta publikacja skłania mnie do wielu refleksji i zachęca do drążenia tego tematu.

Wiemy już, że nie można upraszczać tematu mówiąc, że depresja to tylko za mało serotoniny. Depresja to coś więcej niż tylko jeden niewłaściwie działający czynnik. To bardzo złożona choroba, którą nie tak łatwo zbadać. Nie chodzi o serotoninę ani jej metabolity w osoczu krwi.

Nauka taka jest, że sprawdza jedno, a zasiewa wątpliwości gdzie indziej. Nie zbadamy wszystkiego. Nasze rozumienie nieustannie się rozszerza, więc nie operujemy pewnikami. Mówimy o prawdopodobieństwie i złożoności jakiegoś problemu.

Nie można tego jednoznacznie zarzucić autorom przeglądu. Jednak ja osobiście mam dużo pytań o przytoczone wyniki i pewne zastrzeżenia.

Ubogi w treść

Jak na przytaczanie tak wielu przeglądów badań i metaanaliz jest on dość ubogi w treść. Przez co część rzeczy zostało pominiętych. Nie miałam wiele czasu na przestudiowanie wszystkich pozycji z bibliografii, ale sprawdziłam kilka i uważam, że można było treść rozszerzyć.

Wyrażenie opinii

Da się wyczuć w tym artykule, po jakiej stronie są autorzy. Najczęściej po stwierdzeniach wartościujących, wyrażających opinię np.: “Two cross-over studies involving people with depression and current or recent use of antidepressants showed no convincing effects of a depletion drink, although one study is reported as positive mainly due to finding an improvement in mood in the group given the sham drink.”. Badanie oceniane jako pozytywne, bo potwierdzało punkt widzenia autorów? Może to tylko niefortunne użycie słów.

plus zbytnie rozszerzenie wniosków

Ale są inne ciekawe stwierdzenia. “The idea that depression is the result of a chemical imbalance also influences decisions about whether to take or continue antidepressant medication and may discourage people from discontinuing treatment, potentially leading to lifelong dependence on these drugs.”

Powyższy cytat chyba miał założenie między wierszami, że to źle przyjmować antydepresanty. A to już nie jest naukowa postawa. Bo nic nie udało się tak naprawdę udowodnić. Przypominam, artykuł dotyczył związku serotoniny i depresji a nie skuteczności działania antydepresantów. Jakoś granica się zatarła, przede wszystkim osobom, które potem wyciągnęły z niego konkluzję, że antydepresanty to placebo i jedynie manipulacja firm farmaceutycznych.

Kończę ten długi, naukowy wywód z ogromną prośbą. Po wiedzę na temat chorób i mechanizmów psychologicznych zgłaszajcie się do specjalistów, nie na serwisy informacyjne.
Julia.

P.S. Niedługo uaktualnię swoje teksty o te nowe doniesienia 😉

Bartlett., E. i in. (2022) Serotonin transporter binding in major depressive disorder: impact of serotonin system anatomy. Molecular Psychiatry.
Moncrieff J. i in. (2022). The serotonin theory of depression: a systematic umbrella review of the evidence. Molecular Psychiatry.
Nikolaus, S., Müller, H.W. i Hautzel, H. (2016). Different patterns of 5-HT receptor and transporter dysfunction in neuropsychiatric disorders–a comparative analysis of in vivo imaging findings. Rev Neurosci.
Wang, L. i in. (2016) Serotonin-1A receptor alterations in depression: a meta-analysis of molecular imaging studies. BMC Psychiatry.
Biotechnologia.pl

Tagi:

3 komentarze do “Serotonina a depresja”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *